Śledząc historię jej życia, trudno oprzeć się wrażeniu, że, jak uważa wielu, jej
życie było rozpustne. Podobno nawet niektóre zakłady pogrzebowe odmówiły
jej pochówku, przez wzgląd na liczbę zawartych przez nią małżeństw. Ale w
tle ukazuje się nam cały tragizm tego życia z wszelkimi jego dramatycznymi
uwarunkowaniami, ogrom cierpienia i brak miłości, której całe życie szukała
po omacku. I ciągła walka duchowa, która przecież musiała się toczyć w jej
duszy, skoro mimo tego — było, nie było — momentami grzesznego stylu
życia, pozostawała wierna św. Teresie. I ufamy, że św. Teresa, która całe
życie chciała zasiadać przy jednym stole z grzesznikami, by ich ratować od
zguby wiecznej, wstawiła się za nią u miłosiernego Boga w chwili jej śmierci.
Kilka dni przed śmiercią Édith powiedziała do swojej pielęgniarki:
To niemożliwe, że gdy umrzemy, to pozostaniemy niczym więcej niż pyłem…
Jest coś, co nam się wymyka, czego nie wiemy… Wierzę w Boga.
Niesprawiedliwe by było, żeby ci, którzy na ziemi wyłącznie cierpieli, teraz
odczuli spokój sprowadzony do prochu… Raj nadejdzie… po Sądzie Ostatecznym.