W przygotowanym przez Jolantę Gacę wstępie do prezentacji samych listów, mieliśmy okazję zapoznania się z ich ogólną charakterystyką, rzucającą nowe światło na nieznany dotąd wewnętrzny świat, duszę i myśli autorki. Listy Edyty Stein do Romana Ingardena odróżniają się od jej pozostałej, bardzo obszernej korespondencji, swym szczególnie osobistym i uczuciowym tonem. Są obrazem jej żywego charakteru, otwartego i przenikliwego umysłu, a także bezwzględnego umiłowania prawdy. Tu można także mówić o prawdzie o jej własnym sercu, które z trudem stara się ukryć, by nie narzucać się przyjacielowi i uszanować jego granice. Listy są pełne subtelności, dygresji, ale i serdeczności właściwej tylko najbliższym. Prof. Hanna-Barbara Gerl-Falkovitz stwierdza wręcz, że „tylko pamiętnik byłby jeszcze bardziej intymny”. W jednym z listów Edyta sama przyznaje, że jest świadoma, jak bardzo to dla niej nietypowe. Na przekór swej powściągliwej naturze odkrywa w nich własne wnętrze. W wielu listach powraca wprost motyw upragnionego spotkania, obecności, bezskutecznej zachęty do odwiedzenia Niemiec, a nawet zwykłej rozmowy.
Zasadniczą nicią przewodnią znajomości Edyty Stein i Romana Ingardena była filozofia i, jako taka, pozostała nią do końca. Poznali się jesienią roku 1913 na studiach w Getyndze, w niewielkim gronie studentów Edmunda Husserla. Listy adresowane do Ingardena są więc bogatym źródłem informacji na temat współpracy naukowej ale także ich przyjacielskiej relacji. Wyczuwalna przyjacielska poufałość i wyraźne uczucie ze strony Edyty, skrzętnie zawoalowane, pobrzmiewają od początku nawet w listach, zdawałoby się, ściśle filozoficznej natury. Nie zachowały się niestety odpowiedzi Ingardena, stąd interpretacja tej jednostronnej korespondencji oznacza, że pozostaną sprawy niedopowiedziane. Edyta zamierzała zwrócić listy na wyraźne życzenie Ingardena, o czym wyraźnie wspomina i można przyjąć, że tak właśnie się stało. Jak się można domyślać po treści jej listów, on ograniczał się raczej do wymiany myśli nie wychodzących poza oczywiste granice przyjaźni. Tak więc ze strony Edyty filozofowanie zastępuje w wielu miejscach głos serca, który próbuje być zagłuszany przez dyskurs filozoficzny. Edyta dopytuje nieraz o to i owo, zdaje się doradzać w niektórych kwestiach, interesuje ją życie przyjaciela, które próbuje sobie wyobrazić. Są to więc listy na wskroś przyjacielskie, ukazujące wewnętrzne bogactwo jej osobowości – zainteresowania, pasje, poglądy i ogromny potencjał intelektualny. Korespondencja, która ujrzała światło dzienne wbrew przypuszczeniom jej samej, pozwala także dostrzec jej rozwój wewnętrzny. Od młodości poszukiwała prawdy, a filozofia stała się jej pierwszą miłością. Na tej drodze spotkała kogoś, kogo obdarzyła serdecznym uczuciem, lecz bez wzajemności.
Roman Ingarden niczego jej nie obiecywał, natomiast wydaje się, że z upodobaniem przebywał w jej towarzystwie, współpracował z nią i nabywał mimowolnie biegłości językowej. Edyta okazała się niezwykle pomocna w redakcji jego prac naukowych w języku niemieckim. Tak opisuje tę znajomość syn Romana Ingardena: „Dopiero po przeniesieniu się Husserla do Fryburga w r. 1916 (…) gdy większość studentów i asystentów Husserla była na froncie, Edyta i ojciec byli niemal jedynymi, którzy przenieśli się z Husserlem do Fryburga. Wtedy właśnie zawarli oni ze sobą bliższą znajomość i widywali się niemal codziennie przez około półtora roku (do stycznia 1918 r, gdy ojciec zdał doktorat i wrócił do Polski). Znajomość ta przerodziła się w długoletnią przyjaźń i kontakt naukowy. Edyta jako germanistka i filozof, na prośbę ojca, poprawiała z reguły przez lata niemieckie publikacje ojca i często dyskutowała z nim merytoryczne kwestie filozoficzne z tych prac, nie tylko sprawy językowe, a w listach pisała też o swoich własnych pomysłach filozoficznych i o aktualnej sytuacji w filozofii niemieckiej”. Nie ma jednak śladu, aby Ingarden wtajemniczał ją w swoje życie osobiste. Stąd też
ogromnym zaskoczeniem jest dla Edyty wiadomość o jego ślubie. Nie wycofuje się jednak z przyjaźni. Przeżyte cierpienie dało jej pewną wolność, także wówczas, gdy ponownie niezbyt szczęśliwie, jak wspomina dyskretnie w jednym z listów do Ingardena, ulokowała swe uczucia.