Salon Świętych na Solcu

Nie ma na świecie człowieka, z którym chciałabym się zamienić. A życie nauczyłam się kochać dopiero od chwili, gdy zrozumiałam, po co żyję.
(fragment z listu Edyty Stein do Romana Ingardena z 1924 r., po konwersji na katolicyzm)

Osiemdziesiąta druga rocznica męczeńskiej śmierci św. Teresy Benedykty od Krzyża, Edyty Stein, stała się okazją do przeżycia niezwykłego wieczoru w Salonie Świętych ku czci Patronki warszawskiego Carmelitanum. Spotkanie, które miało miejsce 11 sierpnia, nosiło tytuł: Miłość i prawda ponad wszystko, a jego głównym tematem były listy św. Edyty Stein do Romana Ingardena. Program wieczoru obejmował uroczystą Mszę św., oraz część artystyczną, w ramach której wysłuchaliśmy historii powstawania listów podczas trwania niełatwej przyjaźni pomiędzy Edytą Stein i Romanem Ingardenem, w której Edyta była osobą bardziej zaangażowaną uczuciowo, a także treści samych listów w mistrzowskim wykonaniu p. Jerzego Zelnika. Oprawę muzyczną stanowiła piękna gra na skrzypcach i gitarze klasycznej w wykonaniu Heleny Siatkowskiej i Michała Pindakiewicza. Akcentem kończącym to kolejne spotkanie ze Świętą Edytą Stein, była agapa, na którą, pomimo późnej pory, zdecydowało się wielu słuchaczy pragnących podzielić się wrażeniami z usłyszanych treści. Wydarzenie cieszyło się dużym zainteresowaniem widzów, którzy zachęceni szeroko zakrojoną akcją informacyjną, przybyli na nie z całej Warszawy.
W homilii podczas Mszy św. ku czci patronki Carmelitanum, o. Wojciech Ciak
nawiązał do tematu spotkania i w oparciu o listy Edyty Stein poruszył temat
poszukiwania tożsamości, zarówno tożsamości własnej, jak i tożsamości
narodu. W odniesieniu do czytań z dnia, Ojciec przywołał postać
przeżywającego kryzys proroka Eliasza, który z inspiracji Pana Boga ma
udać się na górę Horeb, by tam na nowo odczytać swoją tożsamość. Edyta
Stein miała także duże problemy z określeniem swojej tożsamości jako
żydówki, jako obywatelki państwa pruskiego. Ojciec przywołał ważny w tym
kontekście tekst z Księgi Rodzaju — obraz wędrówki narodu wybranego.
Dopóki ludzie wędrują, pielgrzymują — zachowują jedność między sobą.
Natomiast, kiedy szukają stabilizacji tu, na ziemi, dokonuje się podział i
rozproszenie. Dlatego w dążeniu do zjednoczenia, do budowania
rzeczywistej jedności między ludźmi, konieczne jest sięganie do korzeni
chrześcijańskich, by, w tych obecnych czasach kuszenia i zamętu, wędrówka
przez życie nie była błąkaniem się, ale dążeniem prostą drogą ku
Niebieskiemu Jeruzalem. Patronką w tej wędrówce w głąb duszy narodu, a
także własnej duszy, może być dla nas właśnie Edyta Stein.
W przygotowanym przez Jolantę Gacę wstępie do prezentacji samych listów, mieliśmy okazję zapoznania się z ich ogólną charakterystyką, rzucającą nowe światło na nieznany dotąd wewnętrzny świat, duszę i myśli autorki. Listy Edyty Stein do Romana Ingardena odróżniają się od jej pozostałej, bardzo obszernej korespondencji, swym szczególnie osobistym i uczuciowym tonem. Są obrazem jej żywego charakteru, otwartego i przenikliwego umysłu, a także bezwzględnego umiłowania prawdy. Tu można także mówić o prawdzie o jej własnym sercu, które z trudem stara się ukryć, by nie narzucać się przyjacielowi i uszanować jego granice. Listy są pełne subtelności, dygresji, ale i serdeczności właściwej tylko najbliższym. Prof. Hanna-Barbara Gerl-Falkovitz stwierdza wręcz, że „tylko pamiętnik byłby jeszcze bardziej intymny”. W jednym z listów Edyta sama przyznaje, że jest świadoma, jak bardzo to dla niej nietypowe. Na przekór swej powściągliwej naturze odkrywa w nich własne wnętrze. W wielu listach powraca wprost motyw upragnionego spotkania, obecności, bezskutecznej zachęty do odwiedzenia Niemiec, a nawet zwykłej rozmowy.
Zasadniczą nicią przewodnią znajomości Edyty Stein i Romana Ingardena była filozofia i, jako taka, pozostała nią do końca. Poznali się jesienią roku 1913 na studiach w Getyndze, w niewielkim gronie studentów Edmunda Husserla. Listy adresowane do Ingardena są więc bogatym źródłem informacji na temat współpracy naukowej ale także ich przyjacielskiej relacji. Wyczuwalna przyjacielska poufałość i wyraźne uczucie ze strony Edyty, skrzętnie zawoalowane, pobrzmiewają od początku nawet w listach, zdawałoby się, ściśle filozoficznej natury. Nie zachowały się niestety odpowiedzi Ingardena, stąd interpretacja tej jednostronnej korespondencji oznacza, że pozostaną sprawy niedopowiedziane. Edyta zamierzała zwrócić listy na wyraźne życzenie Ingardena, o czym wyraźnie wspomina i można przyjąć, że tak właśnie się stało. Jak się można domyślać po treści jej listów, on ograniczał się raczej do wymiany myśli nie wychodzących poza oczywiste granice przyjaźni. Tak więc ze strony Edyty filozofowanie zastępuje w wielu miejscach głos serca, który próbuje być zagłuszany przez dyskurs filozoficzny. Edyta dopytuje nieraz o to i owo, zdaje się doradzać w niektórych kwestiach, interesuje ją życie przyjaciela, które próbuje sobie wyobrazić. Są to więc listy na wskroś przyjacielskie, ukazujące wewnętrzne bogactwo jej osobowości – zainteresowania, pasje, poglądy i ogromny potencjał intelektualny. Korespondencja, która ujrzała światło dzienne wbrew przypuszczeniom jej samej, pozwala także dostrzec jej rozwój wewnętrzny. Od młodości poszukiwała prawdy, a filozofia stała się jej pierwszą miłością. Na tej drodze spotkała kogoś, kogo obdarzyła serdecznym uczuciem, lecz bez wzajemności.
Roman Ingarden niczego jej nie obiecywał, natomiast wydaje się, że z upodobaniem przebywał w jej towarzystwie, współpracował z nią i nabywał mimowolnie biegłości językowej. Edyta okazała się niezwykle pomocna w redakcji jego prac naukowych w języku niemieckim. Tak opisuje tę znajomość syn Romana Ingardena: „Dopiero po przeniesieniu się Husserla do Fryburga w r. 1916 (…) gdy większość studentów i asystentów Husserla była na froncie, Edyta i ojciec byli niemal jedynymi, którzy przenieśli się z Husserlem do Fryburga. Wtedy właśnie zawarli oni ze sobą bliższą znajomość i widywali się niemal codziennie przez około półtora roku (do stycznia 1918 r, gdy ojciec zdał doktorat i wrócił do Polski). Znajomość ta przerodziła się w długoletnią przyjaźń i kontakt naukowy. Edyta jako germanistka i filozof, na prośbę ojca, poprawiała z reguły przez lata niemieckie publikacje ojca i często dyskutowała z nim merytoryczne kwestie filozoficzne z tych prac, nie tylko sprawy językowe, a w listach pisała też o swoich własnych pomysłach filozoficznych i o aktualnej sytuacji w filozofii niemieckiej”. Nie ma jednak śladu, aby Ingarden wtajemniczał ją w swoje życie osobiste. Stąd też
ogromnym zaskoczeniem jest dla Edyty wiadomość o jego ślubie. Nie wycofuje się jednak z przyjaźni. Przeżyte cierpienie dało jej pewną wolność, także wówczas, gdy ponownie niezbyt szczęśliwie, jak wspomina dyskretnie w jednym z listów do Ingardena, ulokowała swe uczucia.
Wielu przyjaciół z kręgu Husserla dokonywało konwersji. Światło Prawdy zaczynało także powoli docierać do Edyty, a ona nie opierała się temu. Aż wreszcie nadszedł moment, w którym pozwoliła ogarnąć się Miłości bez granic, ofiarując w zamian całe swoje serce. Ona, urodzony fenomenolog, jak się o niej wyraziła jej przyjaciółka Hedwig Conrad-Martius, weszła w rzeczywistość, w której sam rozum już nie wystarczy. Ogarnął ją spokój wewnętrzny i poczucie spełnienia. Dążyła do prawdy i miłości na każdym etapie swego życia w myśl znanej sentencji jej autorstwa: „Kto szuka prawdy, ten szuka Boga, choćby nie był tego świadom”.  Ostatecznie Prawda i Miłość poprowadziła każde z nich jemu właściwą drogą.
To piękne sierpniowe spotkanie w Salonie Świętych, bogate w treści i artystyczny kunszt dzięki posłudze p. Jerzego Zelnika, jak również muzyków, pozwala wniknąć głębiej w serce i duszę Edyty Stein, św. Teresy Benedykty od Krzyża, a jednocześnie ukazać złożone drogi, którymi Pan Bóg prowadzi człowieka do Siebie. W kontekście tej niełatwej przyjaźni można zaryzykować parafrazę cytowanej wyżej sentencji Edyty Stein i powiedzieć: „Kto szuka miłości, ten szuka Boga, choćby nie był tego świadom”.
error: Zawartość została zabezpieczona. Dziękujemy za zrozumienie