W niedzielę 26 listopada w Salonie Świętych mieliśmy po raz kolejny okazję spotkać się z coraz bliższą nam postacią i niezwykłą misją św. Teresy od Dzieciątka Jezus. Jednak tym razem spotkanie przyjęło dość niecodzienną formę. Tego wieczoru wystawiona została sztuka autorstwa szwedzkiej Karmelitanki bosej, s. Bridget Edman, zatytułowana „Róże mają kolce — rzecz o św. Teresie od Dzieciątka Jezus i Fryderyku Nietzsche”, której głównymi bohaterami są św. Teresa i współczesny jej, tytułowy, niemiecki filozof — Fryderyk Nietzsche. Sztuka jest rezultatem osobistych duchowych poszukiwań autorki i niejako ilustracją jej własnej drogi od nihilizmu Nietzschego do wiary św. Teresy, drogi, która
doprowadziła ją do Kościoła katolickiego i ostatecznie do decyzji wstąpienia do Karmelu. Sama bowiem mówi o sobie: Postać Nietzschego kładła się cieniem na moim życiu w latach studenckich… I to właśnie dzięki św. Teresie wyszła z tego świata ciemności i stała się Karmelitanką.
Głównym tematem sztuki jest zestawienie dwóch, współczesnych sobie, znaczących postaci, ich dróg poszukiwania prawdy, ich życiowych wyborów i sposobów przeżywania ciemnej nocy duszy. Głęboki sens sztuki można odczytać na wielu poziomach. Ojciec Wojciech w słowie skierowanym do widzów podkreślił, że Teresa w swoim rozwoju duchowym dochodzi do siódmych mieszkań, co według św. Teresy z Ávila oznacza pełne zjednoczenie z Jezusem, a więc także serdeczną miłość do nieprzyjaciół. Dlatego Święta razem z Jezusem zasiada przy stole swoich braci, którzy odrzucili niebo, Ewangelię, aby wyprowadzić ich z ciemności do światła.
Ojciec wskazał też na znaczenie, jakie w tej drodze ma dla Teresy Ewangelia. Teresa mówi: Muszę jedynie patrzeć na Świętą Ewangelię, natychmiast oddycham zapachem życia Jezusa. Czyli Ewangelia przyciąga ją dlatego, że jest słowem żywym i kryje w sobie żywą obecność Jezusa. Dla Teresy najpierw i przede wszystkim ważna jest w słowie Bożym osobowa obecność: zapach, głos, spojrzenie Pana. Teresa umiera, jako osoba panująca nad swoim życiem. Umiera, jak Jezus na Krzyżu.
Przedstawiając następnie tragiczną postać Fryderyka Nietzschego Ojciec podkreślił, że przyjmuje on postawę nienawiści i wrogości wobec chrześcijaństwa. Nie waha się rzucać na nie najgorszych oskarżeń i panicznie bije na alarm pisząc na przykład:
(…) chrześcijaństwo to forma śmiertelnej nieprzyjaźni względem rzeczywistości, forma dotąd nie przewyższona; Kościół to forma śmiertelnej wrogości względem wszelkiej uczciwości, wszelkiej wyżyny duszy; teolog, kapłan, papież każdym zdaniem, które wypowiada, nie tylko błądzi, lecz łże.
I, jak zaznaczył Ojciec, nie są to jedyne, a i nie te najbardziej obrazoburcze, tyrady Nietzschego przeciw chrześcijaństwu.
Nietzsche odrzucał Ewangelię i próbował pisać swoją własną. Niektórzy uważają go wręcz za piątego „Ewangelistę”.
A tymczasem, jak pisze Sonia Szostakiewicz:
w roku 1900 (…) w Weimarze Fryderyk Nietzsche zjadł kolejny kawałek własnego kału, co zwykł czynić od dwunastu lat, od czasu kiedy w Turynie ogłosił się Antychrystem i postradał zmysły.
Umarł wkrótce w pełnej nieświadomości.
Jak podsumował Ojciec, patrząc z pozycji św. Teresy można powiedzieć, że zasiada ona przy stole goryczy takich ludzi, jak Fryderyk Nietzsche, aby ich od tego stołu wyprowadzić ku światłu, zaś Nietzsche w jakimś sensie też dziś żyje, bowiem — o czym mówi doświadczenie egzorcystów — również dziś spotkać można osoby opętane i kuszone przeciw życiu, które, mimo iż nie znają jego dzieł, mówią jego słowami, jego językiem. Posumowaniem istoty dramatu mogą być także słowa samej autorki, która tak pisze o dwóch, przedstawionych w sztuce, skrajnie kontrastowych podejściach do przeżywanej nocy duszy: Podczas osiemnastu miesięcy najciemniejszej nocy i czającej się, kuszącej rozpaczy Teresa przylgnęła do Boga, który milczał. Podczas gdy tak wiele wielkich umysłów jej czasów poddawało się rozpaczy wzbierającej od wewnątrz — tej rozpaczy,
która zawsze grozi zadławieniem człowieka i pozostaje jego największym wrogiem w drodze powrotnej do Boga — ona zdołała, dzięki ogromnemu wysiłkowi i sile woli i umysłu, przylgnąć do Boga w heroicznej wierze bez żadnej pociechy.
Warto również przytoczyć następujący, celny opis rekomendujący dramat Siostry Bridget Edman „Nietzsche jest moim bratem”: Zarówno Teresa z Lisieux, jak i współczesny jej Fryderyk Nietzsche na swój sposób zmagali się z nihilizmem i ateizmem. Dla Teresy jej zmagania w wierze doprowadziły do pogłębienia zaufania i poddania się Bogu w obliczu pozornej nicości. Niechęć filozofa Nietzschego do chrześcijaństwa i wiary religijnej w ogóle, uczyniła go kluczowym architektem Kultury Śmierci i prekursorem ruchu Śmierci Boga. Ta książka, stworzona jako dramatyczny dialog między młodą Karmelitanką a filozofem, odzwierciedla wysiłki Kościoła, aby zrozumieć, wysłuchać i prowadzić dialog z tymi, których zwykle uważa się za obcych.
Wystawienia tej trudnej sztuki pod kierunkiem i z udziałem pana Pawła Janysta podjęli się: jego żona — Ilona Janyst, państwo Natalia i Piotr Czekalscy oraz Katarzyna Gulej, zaś o oprawę muzyczną zadbała pani Katarzyna Brochocka przy wsparciu męża – Karola Kowala. Dziękując aktorom Ojciec mocno podkreślił fakt, że, w przeciwieństwie do wielu współczesnych artystów, nasi aktorzy mają odwagę wystąpić na scenie katolickiego Salonu Świętych. Ojciec podziękował panu Dariuszowi i Iwonie Szabra za przygotowanie i czuwanie nad techniczną stroną spektaklu, jak również innym osobom, dzięki którym organizacja tego wartościowego wydarzenia była możliwa. Po spektaklu wszyscy obecni zostali zaproszeni do kawiarenki Zelii i Ludwika Martin na mały poczęstunek i wymianę wrażeń.
Kolejne spotkanie w Salonie Świętych będzie miało miejsce 17 grudnia, a jego bohaterami
będą św. Jan od Krzyża i św. Teresa od Dzieciątka Jezus.